środa, 4 lutego 2015

Frank szwajcarski i kredyty

Pewnego dnia, 1939 roku, Franek Dolas, rozpętał II Wojnę Światową. 75 lat później, inny Fran(e)k, tym razem ze Szwajcarii, jest na bardzo dobrej drodze, by w krainie nad Wisłą, rozpętać nieliche piekło.
Ostatnie kursy walut, a w szczególności Franka szwajcarskiego, setkom tysięcy Polaków spłacających swoje kredyty mieszkaniowe we frankach, codziennie podnosi ciśnienie i przyprawia ich o ból głowy. Zasadniczo im się nie dziwię. Ze względu na drożejącą walutę, miesiąc w miesiąc muszą płacić większą ratę, i niejednokrotnie po kilku latach spłacania zaciągniętego kredytu, dalej mają do oddania znacznie więcej niż pierwotnie wzięli. Sam takiego kredytu na szczęście nie posiadam i bardzo się z tego faktu cieszę. 
Kredytobiorcy ci, zwabieni przed laty bardzo korzystnym kursem Franka, brali "łatwo spłacalne kredyty" i śmiali się z tych, którzy płacili swoje raty w Złotych. Ich finansowe eldorado miało przecież trwać wiecznie.
Dziś są oburzeni, że nagle Frank podrożał, ich zadłużenie znacznie wzrosło, a banki nie chcą im pomóc. Przewalutowanie kredytu na Złotówki, nie jest możliwe, bo wartość zaciągniętej pożyczki, po przeliczeniu na polską walutę wzrosła, a w międzyczasie spadła wartość nieruchomości, pod zastaw których banki pożyczek udzielały. A, że na bankach czerwonego krzyżyka Caritasu nie ma, o przewalutowaniu kredytu można zapomnieć.
Co więc zrobić? Rozpętać finansową wojnę! Zażądać od rządu pomocy, wstawiennictwa, obniżenia kursów, dopłat, spłat, przeliczenia, podzielenia, najlepiej zapłacenia całego zaciągniętego we Frankach kredytu. A ja się pytam: DLACZEGO? Czy biorąc kredyt w obcej walucie, osoba świadoma nie była ryzyka jakie to ze sobą niesie?
Franek był mały - ludziska się śmiały. 
Urósł Franciszek - zszedł z ust uśmieszek  
Jak się na takim kredycie "było do przodu", to nikt jakoś się nie rzucał. Ale teraz, gdy karta się odwróciła, od banków i rządu oczekuje się pomocy. Tylko do kogo mieć tutaj pretensje? Jak Dolar kilka lat temu znacznie zmienił swoją wartość w stosunku do Złotego, nikt jakoś nie żądał od rządu, by interweniowano. Niektórzy sporo na tym wtedy pewnie zarobili, a inni po prostu przywieźli zza oceanu trochę mniej prezentów. Ale jak teraz podrożał Frank szwajcarski, to okazało się, że wszystkim należą się rekompensaty.
Nasi rządzący prześcigają się więc z coraz to nowszymi i jeszcze "genialniejszymi" pomysłami, jak ulżyć ofiarom Franka. Ale niezależnie co zrobią, i tak za to wszystko zapłaci Pan, Pani, my wszyscy, bo i rząd i banki, odbiją sobie ewentualne straty z nawiązką, z pieniędzy pozostałych milionów obywateli.
Czy powinno się do tego dopuścić? Z całym szacunkiem dla szanownych "poszkodowanych", ale jeśli ma się Wam pomóc w spłacie Waszych długów, to dlaczego nie miałoby się pomóc milionom Polaków, którzy spłacają kredyty w Złotówkach? Im też nie jest lekko. Zwłaszcza, że przez lata płacili za swoje kredyty o wiele większe raty niż Wy. Czy o tym ktoś w ogóle kiedykolwiek pomyślał?
I na koniec, szanowni rządzący, jeśli kosztem reszty społeczeństwa, zamierzacie spłacać długi osób, które popłynęły na kursie waluty, to miejcie na uwadze, że po nich mogą się pojawić się u waszych drzwi osoby grające na giełdzie, z żądaniami pokrycia strat, wynikłych ze spadku notowań posiadanych przez nie akcji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz